Siły ukraińskie zaatakowały w sobotę za pomocą pocisków dalekiego zasięgu okupowany przez Rosjan Krym. Rosyjski resort obrony zapewnił, że wszystkie rakiety zostały strącone. Zdjęcia satelitarne wydają się jednak zadawać kłam twierdzeniom Kremla. Widać na nich bowiem, że w miejscu, w którym stacjonowały wyrzutnie systemu Iskander, doszło do rozległego pożaru.

W sobotę rano 4 maja Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej we wpisie na Telegramie poinformowało, że siły ukraińskie przeprowadziły atak na Krym za pomocą amerykańskich pocisków dalekiego zasięgu ATACMS.

"Cztery rakiety operacyjno-taktyczne zostały zniszczone przez dyżurne systemu obrony powietrznej nad terytorium Półwyspu Krymskiego" - zapewniono.

Czy aby na pewno tak było? Coraz więcej wskazuje na to, że nie. Jeszcze tego samego dnia, tyle że wieczorem, ukraiński kanał na Telegramie "Dywizjon-TIWAZ" przekazał zgoła odmienną informację.

Serwis podał, że siły Kijowa zniszczyły na tym okupowanym od 2014 roku półwyspie zarówno dwie wyrzutnie systemu Iskander, jak i wystrzeliwane przez nie pociski balistyczne.

To bardzo wartościowy cel, wszak systemy Iskander są bronią podwójnego zastosowania. Rosjanie regularnie wykorzystują je do atakowania celów w Ukrainie, ale ich przeznaczeniem jest też przenoszenie taktycznej broni jądrowej.

Były wyrzutnie, jest ślad po pożarze

Doniesienia strony ukraińskiej zdaje się potwierdzać amerykańska Narodowa Agencja Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej, czyli NASA.

Należący do niej satelitarny system detekcji pożarów (FIRMS) jeszcze w sobotnią noc zarejestrował pożar na terenie rejonu perwomajskiego na Krymie.

Z pomocą przyszły też zdjęcia satelitarne, które przeanalizowali dziennikarze Radia Swoboda. Widać na nich i wyrzutnie systemu Iskander, i ślad po pożarze.

Na pierwszym zdjęciu, które zrobiono 20 kwietnia br., widać co najmniej cztery pojazdy, które wymiarami odpowiadają wyrzutniom systemu Iskander. Mało tego - na jednym z pojazdów widzimy rakietę ustawioną w pozycji pionowej, gotową do wystrzelenia.

Na innym zdjęciu, zrobionym 5 maja, czyli dzień po ukraińskim ataku, widać z kolei ślad po pożarze. Nie ma na nim za to wspomnianych już wyrzutni pocisków balistycznych.

Jednocześnie na zdjęciu satelitarnym sprzed dwóch dni widnieje lejek, którego nie ma na wcześniejszym ujęciu. To wszystko sugeruje, że pożar był następstwem ukraińskiego ataku.

Choć przyczyną pożaru mogło być wystrzelenie przez Rosjan iskanderów, to strona ukraińska nie informowała, jakoby tego dnia Kreml przeprowadził atak za pomocą tych pocisków balistycznych.

Jeżeli Ukraińcy faktycznie skutecznie porazili wyrzutnie Iskander, oznaczałoby to, że wraz z dostarczeniem przez Amerykanów większej liczby pocisków dalekiego zasięgu ATACMS Kijów nabył zdolność do atakowania celów, które trzeba razić szybko, bez długotrwałego planowania.

Takimi celami są właśnie mobilne wyrzutnie systemu Iskander. Rakiety ATACMS nadają się do tego bardzo dobrze, w przeciwieństwie do np. pocisków manewrujących Storm Shadow/SCALP-EG, które wymagają długotrwałego i szczegółowego planowania misji samolotów bojowych.

Seria uderzeń w rosyjskie cele na Krymie

Sobotni atak to już kolejne ukraińskie uderzenie w rosyjskie cele na Krymie w ostatnich dniach.

W nocy 30 kwietnia ukraińskie rakiety zaatakowały lotnisko wojskowe w pobliżu miasta Dżankoj. Doszło wówczas do pożaru, w którym rannych zostało co najmniej pięciu Rosjan.

Lokalni mieszkańcy informowali w mediach społecznościowych o eksplozjach i pożarze na terenie tamtejszej bazy lotniczej. Przedstawiciele okupacyjnych władz Krymu nie skomentowali jednak tych doniesień.

Wcześniej to samo lotnisko zostało zaatakowane 17 kwietnia. Następnego dnia Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy poinformował, że siły ukraińskie zniszczyły bądź poważnie uszkodziły cztery wyrzutnie systemu obrony powietrznej S-400, trzy stacje radiolokacyjne oraz system Fundament-M, przeznaczony do monitorowania przestrzeni powietrznej.

28 kwietnia doszło do kolejnego ataku na Krym, o czym poinformował ukraiński portal Defence Express. Celem Kijowa były pozycje rosyjskiej obrony powietrznej na półwyspie Tarchankuckim. Wtedy, według nieoficjalnych źródeł rosyjskich, atak również zakończył się sukcesem i zniszczeniem czterech wyrzutni.

Portal zauważył, że ostatnie ataki sił ukraińskich, w tym ten z 30 kwietnia, wskazują na stałą tendencję uderzania w newralgiczne rosyjskie cele, takie jak lotniska wojskowe i systemy obrony powietrznej.